Młotki wybijały dziury w mojej działce
W styczniu na mojej budowie pojawili się fachowcy ze sprzętem jakich wcześniej nie widziałam na naszej, ani sąsiednich budowach. Po 2 godzinach Star z wiertnicą przebił się przez śniegi i pokonał ostatnie 50 metrów i zaparkował na terenie przylegającym do domu. Na dworze było jakieś -12, ale ta firma podobno nie miała czasu na czekanie do wiosny, więc zaczeli wiercić od razu. Plan był prosty 2 razy po 80 metrów. Pierwszy odwiert trwał 3 dni. Najpierw mieliśmy jakieś 30 metrów gliny, w której młotek ciągle się zapychał, a potem było już z górki, czyli łupek. Z pierwszym odwiertem fachowcy dali więc radę. Niestety przy drugim odwiercie okazało się że ekstremalna pogoda plus gapiostwo daje kosztowne rezultaty. Ekipa zapomniała zabrać wieczorem młotek z budowy i następnego dnia był niezdatny do wiercenia. Użyto więc młotka o mniejszej średnicy, ten wiercił dobrze, ale tylko do 60 metra, na którym rozsypał się i pozostawił pamiątkową koronkę w mojej ziemi;) Aby zminimalizować koszty zaczeliśmy negocjacje na temat wykorzystania otworu pod studnię głębinową. Okazało się jednak że koszt takiej studni to około 20 tyś, a to jednak za dużo jak za luksus podlewania ogrodu do woli. Po tygodniowej przerwie moja firma wróciła na plac budowy i wykonała 3 odwiert. 2 został zasypany tak dokładnie że nawet nie mogę go zlokalizować.